Archiwum listopad 2003


lis 09 2003 EVERYTHING IS WRONG...
Komentarze: 1

Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem rozrzucone na ulicy papiery. Wyrzucił je robiąc porządek w samochodzie, gdy zatrzymał się pod moim domem i nie wiedział co ma ze sobą zrobić, bo zepsuty klakson zdążył rozebrać i złożyć już wcześniej na parkingu. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak - właściwie to od kilku dni coś wisiało w powietrzu. Tłumaczył to tym, że jest fkurzony bo wezwali go do pracy, gdy siedzieliśmy u Maca i musieliśmy zmienić miejsce randki - ja czekałem w samochodzie, On ładował graty z magazynu. Oczywiście nie uwierzyłem w tą bajkę więc zaczął ściemniać, że jest nie wyspany. Korzystając z moich gestapowskich metod drążyłem dalej ten temat. Powiedział, że całą noc rozmyślał o swoim życiu i o tym jak bardzo krzywdzi ludzi. Wyciągnąłem w końcu (a nie było to łatwe) że chodzi o krzywdy uczuciowe. Po dłuższym czasie spytał czym według mnie jest zdrada. Ustaliliśmy, że można kogoś zdradzić fizycznie i emocjonalnie i jak to mniej więcej wygląda. Wczorajszy wieczór spędził poza miastem u znajomego "z branży", o którym wielokrotnie rozmawialiśmy. Zawsze mówił o nim bardzo ciepło i wiedziałem że ów znajomy czuje do Niego coś więcej. Wiedziałem też jednak, że znajomy prawdopodobnie jest bi, a On przeżył już taki związek i nie wyszło mu to na dobre. Zapewniał mnie zresztą o swojej miłości, mówił o zaufaniu i o tym, że jedzie się spotkać z nim po prostu jak z kolegą. Było mi wtedy nawet głupio, że moja zazdrość przytłumiła zaufanie. Gdy już tam dojechał przysłał smsa: "...nie matrw się, jest OK. kocham Cie...", ale gdzieś w głębi czułem, że nie będzie OK.

Wreszcie spytałem Go czy do czegoś wczoraj doszło, że zadaje takie pytania. Odpowiedział, że fizycznie na pewno mnie nie zdradził. - a emocjonalnie ? - nie wiem... Te dwa słowa zabolały tak bardzo, że ledwie powstrzymałem łzy. Zacisnąłem jednak zęby i wyciągałem dalej skrawki informacji. Zweryfikowaliśmy raz jeszcze definicję zdrady. Okazało się, że przytulanie i pocałunki również się do niej zaliczają. Zabolało po raz kolejny, gdy przyznał, że chodzi także o zdradę emocjonalną. Cała ta rozmowa trwała ponad godzinę. Mówił, że Jego uczucia do mnie się nie zmieniły i nie jest mu łatwo wybierać. Najchętniej zostawiłby wszystko tak jak jest - chciał nadal być ze mną i spotykać się czasem z nim, ale rozumiał, że to nie przejdzie. W chwili gdy wszystko opowiedział poczuł wreszcie ulgę, kamień spadł z Jego serca, ale trafił prosto w moje... siedzieliśmy jeszcze długo patrząc w milczeniu przed siebie i na siebie. Siedziałem wryty w fotel, przerażony tym co usłyszałem, choć wiedziałem, że coś się dzieje i można powiedzieć, że byłem przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Powtarzał często, żebym sobie znalazł kogoś innego i że zakochałem się za bardzo, ale traktowałem te słowa jak żart. Wydawało mi się czasem, że robi wszystko bym przestał Go kochać i miał dość Jego osoby, bo nie chce mnie ranić swoim odejściem. Na nic jednak byłyby te wszystkie starania, ponieważ moja miłość jest znacznie silniejsza i nie wiem czy cokolwiek mogłoby to zmienić, nawet zdrada. Wydawać się może, że jestem naiwny, bo zakochałem się po raz pierwszy i za mało wiem o tych sprawach. Zastanawiałem się nawet czy to nie jest zwyczajne zauroczenie. Jestem jednak pewny co do swoich uczuć i wiem, że to jest prawdziwa miłość, której nic nie jest w stanie zniszczyć. Sam się dziwię, że aż tak wpadłem. Zanim się poznaliśmy, jakieś 3 miesiące temu nie wierzyłem, że w tej "branży" istnieje w ogóle miłość. Sądziłem, że dwóch facetów może łączyć tylko sex, a sprawy uczuć zarezerwowane są tylko dla heteryków. I tylko w tym celu szukałem partnerów, choć brakowało mi zawsze prawdziwego przyjaciela, z którym mógłbym pogadać o wszystkim itd., ale nigdy nie myślałem, że mogę się w kimś zakochać. Cały mój światopogląd runął (na szczęście) podczas drugiego spotkania ze sprawcą tego całego zamieszania. Nigdy nie zapomnę jak się poczułem, gdy siedzieliśmy na ławce w parku, a On wziął mnie za rękę. Nie czułem się tak nawet, gdy chwilę wcześniej miałem Go całego dla siebie i mogłem dotknąć każdej części Jego ciała - to był dotyk, którego nigdy w życiu nie zaznałem: bardzo mocny i silny, a jednocześnie czuły i delikatny. Może trochę przesadzam, ale takie było moje odczucie i tak wspominam ten wieczór.

W końcu zawlekłem się do domu z poczuciem, że zostałem z czegoś okradziony. Ostatnio tak podle czułem się dokładnie miesiąc temu, gdy babcia postanowiła zrobić mi numer i dostała udaru akurat u mnie w domu, a 10 dni później pseudolekarze z pseudoszpitala postanowili, że w przyszłym roku Dnia Babci nie będzie... Ale jak tu się wściekać na kogoś, kogo się mimo wszystko tak bardzo kocha ??? Czy ja mam syndrom maltretowanej żony, która z miłości nie może porzucić swojego oprawcy ? Nie mogłem już dłużej wytrzymać i zacząłem wylewać z oczu hektolitry słonego płynu...  zacząłem pisać najdłuższego w życiu smsa - nie mogłem za bardzo streścić tego co czuje w kilka słów więc zajęło mi to dobrą godzinę: "Życie to nie reality show i nie możesz się bawić uczuciami czekając aż problem rozwiąże się sam - wiesz przecież jak bardzo można kogoś zranić... pamiętaj że nikt nie będzie Cię kochał miłością tak szczerą i prawdziwą jak moja, miłością którą odkryłem tylko dzięki Tobie bo nigdy nie myślałem że mogę kochać i być kochany... niestety nie potrafię się Tobą z nikim dzielić więc musisz jak najszybciej zdecydować kogo obdarzysz tym niepodzielnym uczuciem". Nie mając pomysłu co ze sobą zrobić tego wieczora, ani ramienia, w które mógłbym się wypłakać, postanowiłem przelać swoje myśli na papier ...a właściwie na bity, z zamiarem rozpoczęcia bloga. I tak zleciało do 4.00 bo ostatnio lałem wodę na maturze z polskiego i zapomniałem już jak się to robi ;) Chciałem zacząć się w to bawić, gdy wczoraj przyniósł mi blogi swojego byłego i mi się spodobały. Dzisiaj chcąc przeczytać komentarze przeglądałem je online i znalazłem Jego komentarz: "zajrzyj czasem do mnie [adres bloga]". Oczywiście, że zajrzałem, niestety dość skromny blodzik, zaniedbany zwłaszcza od czasu gdy się poznaliśmy, a szkoda bo się fajnie zapowiadał... Nie mogłem powstrzymać się od skomentowania znaleziska smsem - był z deka zaskoczony: "czytałeś mojego bloga????" a wolałbym zobaczyć reakcję w wersji lajf :)

Miało być zaćmienie Xiężyca ale jakaś zupa przykryła niebo i nic nie widać :( Pisząc ten text wszystko sobie przemyślałem....


ZESPÓŁ DNIA NASTĘPNEGO

Nowy dzień zaczął się tak jak skończył poprzedni. Gdy tylko się przebudziłem, dotarło do mnie co się wczoraj stało i znuf się rozkleiłem. Nie miałem w ogóle ochoty wstawać z łóżka. Leżałem jeszcze długo zraszając łzami poduszkę. W końcu wziąłem się w garść lecz nie na długo. Wyjrzałem przez okno, wszystkie papiery nadal tam były, tyle że rozrzucone po całej ulicy, tak jak moje zaufanie, które wczoraj pękło i rozsypało się niewiadomo gdzie... Niby nic takiego - zwykłe pocztówki z Maca i kina, ale wróciły wspomnienia cudownych chwil spędzonych razem... Czy jeszcze kiedyś tak będzie ? Kiedy to piszę mam oczy pełne łez. Nie mogę przecież cały dzień płakać - na zewnątrz wszystko musi wyglądać OK. Głęboki wdech i czuję jak słony płyn cofa się do środka drażniąc moje serce. Pisałem wcześniej, że to co się stało nie zniszczy mojego uczucia. Nadal czuję, że bardzo Go kocham - nie jest to uczucie, które może minąć w jednej chwili, z dnia na dzień. Nie wiem jednak czy uda mi się odbudować zaufanie, które wczoraj zostało tak bardzo zranione. Gdy nie miałem jeszcze pojęcia o miłości, myślałem, że zdrady nie można wybaczyć i na tym kończy się uczucie. Teraz wiem, ze nie musi tak być. Na pewno nie uda mi się o tym zapomnieć, a rany mogą goić się długo. Będę jednak przy Nim w tych trudnych chwilach i wspierał Go tak długo jak sam mi na to pozwoli. Miłość nie polega przecież tylko na przytulaniu się i dzieleniu radosnych chwil - to także wspólne problemy, wybaczanie popełnianych błędów i akceptacja wad drugiej osoby. Bardzo bym chciał, żeby ta miłość przetrwa - jestem gotów dać z siebie wszystko żeby ją ocalić... mam nadzieję, że warto...

Najgorszy kryzys mam już chyba za sobą. Rano dostałem opieprz, że chyba wróciłem wczoraj w stanie wskazującum bo nie zamknąłem nawet za soba drzwi ;) czas się przewietrzyć, odetchnąć trochę miejskimi spalinami i jesienną zgnilizną...


Bajm - Być z tobą

Być z tobą
Zanurzyć twarz
W twych dłoniach
I nie dotknąć nigdy dna
Nie odchodź
Proszę cię
Bo tylko z tobą
Tak mi dobrze, dobrze jest
Tak bezpiecznie czuję się

Nie, nie, nie szukałam miłości
Ona znalazła mnie
Chociaż nie wiem
Nie wiem nic o tobie
Skąd się nagle wziąłeś
W sercu mym
Nie wiem
Czy się już nie boję
Zakochać w tobie
Z całych sił

Zwyczajni
Obok zwykłych spraw
Niewidzialni
Chcemy widzieć wszystko tak
Jakby życie
Miało tylko sens
Kiedy kochasz
Kiedy kochasz
Po prostu pięknie

Nie, nie, nie szukałam...
Nie wiem, nie wiem nic o tobie...

Nie wiem
Czy się już nie boję
Zakochać w tobie
Z całych sił

 

willi : :